Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szycie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szycie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 30 września 2016

Ostatnie tchnienie lata?

Sezon na letnie sukienki dobiega końca, więc z tej okazji postanowiłam... uszyć sukienkę letnią. Chodziła za mną od jakiegoś czasu, a materiał czekał w szafie przez ponad rok. Wstyd, że tak późno, ale może jeszcze uda mi się w niej złapać resztki letniego powietrza?

Mimo moich konstruktorskich euforii, tym razem postawiłam na wykrój z Burdy. Trochę go zmodyfikowałam: skróciłam rękawy, usunęłam wycięcie w dekolcie... Oczywiście rozmiar 38 jak zawsze za szeroki w talii. Ale to za karę - za lenistwo, że nie uszyłam czegoś z własnej konstrukcji.




Jakość zdjęć sugeruje, że robiłam je kalkulatorem - wiem, ale ja po prostu nie mogłam się już doczekać światła dziennego :)


Na moją szyciową przerwę złożyło się dużo czynników, ale już popracowałam nad tym najważniejszym: planowaniem co uszyć i z której tkaniny. Najbliższe 2 sukienki mają już gotowe wykroje (zrobione przeze mnie!), ale co najważniejsze: już wiem, z czego będą :) To bardzo ułatwia dalszą pracę - trzeba po prostu wyciągnąć nożyczki, maszynę... I przypomnieć sobie, ile radości daje robienie tego, co się kocha!

a więc do dzieła...

niedziela, 15 maja 2016

Rozkloszowana spódnica w kolorze czerwonego wina

Bawega memory. Tyle razy przechodziłam obok tej tkaniny... Czy to możliwe, że ona się nie gniecie? O co chodzi z tymi mocno skręconymi włóknami?  Fuj, przecież to poliester. Jak tak można zachwalać sztuczne coś? I tak chodziłam obok,skręcałam się z ciekawości jak te skręcone włókna są skręcone i w końcu... poszłam do kina na "Planetę Singli", zobaczyłam Agnieszkę Więdłochę w burgundowej sukience z bawegi i się zapatrzyłam. Wyglądała idealnie. I tak oto bawega mnie do siebie przekonała... 

Sukienka mi się marzyła, ale na belce była już resztka materiału: 1,10 m mógł starczyć na rozkloszowaną spódnicę, a ja nie zamierzałam tym pogardzić.

Nie mogło być zupełnie zwyczajnie, dlatego zdecydowałam się na dłuższy tył. Dodatkowo podszyłam wierzchnią część jedną warstwą tiulu: chciałam, by ładnie się układała, a jednocześnie przy tym nie tworzyła zbytnio księżniczkowej wersji.







Mam słabość do rozkloszowanych spódnic.Totalną słabość...


niedziela, 27 marca 2016

Seledynowe małe coś

Ostatnio prześladuje mnie brak czasu, a jak w końcu nadeszły święta - odsypiam. Wiedziałam, że tego potrzebuję, ale nie miałam pojęcia, że aż tak!
Wszystkie bieżące wytwory obecnie leżą w powijakach i czekają na ciąg kilku wolnych godzin, więc pozostaje mi odgrzać stare historie.

Seledynowe maleństwo powstało w lipcu na prezent. Inspiracją był dla mnie ten filmik:

W ogóle nie mam zwyczaju śledzenia kanałów na YouTube, ale w tym przypadku robię wyjątek - pattydoo jest niesamowita! 


 Moja wersja kosmetyczki wyszła naprawdę maleńka, nie wiem, czy miała 15 cm szerokości. Do jej uszycia wykorzystałam resztki materiałów - w końcu nic nie może się zmarnować :)








wtorek, 16 lutego 2016

Mój pierwszy płaszcz




Płaszcz przerażał mnie od dawna. Te całe podklejanie, gruby materiał, podszewka wszyta w magiczny sposób... Nie wiedziałam, jak się za niego zabrać, więc szukałam dobrej instrukcji. Wydawało mi się, że mam małe wymagania, bo w końcu w Burdzie opisują wykonanie każdej rzeczy. Nawet jeśli trudno rozszyfrować, co autor miał na myśli, zwykle już po piątym czytaniu zaczynam coś rozumieć.

Niestety, płaszcz z podszewką to jednak rarytas! Nie wiem czy to kwestia pecha, że akurat wszystkie posiadane przeze mnie Burdy prezentowały modele bezpodszewkowe, czy po prostu z góry zakłada się, że wszycie podszewki to banał, który nie wymaga opisu. Dla mnie miał to być pierwszy raz i potrzebowałam wsparcia, które krok po kroku zaprowadzi mnie do celu i... znalazłam!
Anna Moda na szycie, nr 4/2014 - okładka okropna, zdjęcia średnie, ubrania dość mocno przeterminowane. Naprawdę nie wiem, dlaczego to kupiłam, ale nie żałuję. To właśnie tam znalazłam wykrój na swój debiutancki płaszcz:
Anna Moda na szycie nr 4/2014 - model 56

Ogólnie zapowiadał się dobrze, ale nie chciałam stójki, guzików i wielkiego rozcięcia z przodu. Na szczęście były to problemy, z którymi potrafiłam sobie jakoś poradzić. 

Materiał użyty ostatecznie to wełna z domieszką akrylu, przypomina trochę plaster miodu i jest koloru złotego. Zresztą bardzo intrygującego złotego :)

 


Nie była to jakaś bardzo gruba, trudna do szycia wełna. Moje maszyny poradziły sobie z nią bez problemu. Gorzej było z moim pokojem - wełniany pyłek miałam dosłownie wszędzie, więc żeby zminimalizować ten przykry efekt uboczny, już na samym początku wszystkie części obszyłam na overlocku.

Jeśli chodzi o podszewkę, zdecydowałam się na pikówkę. Jestem zmarzluchem i nie wstydzę się tego. Dodatkowa warstwa grzejąca zawsze mile widziana.

Rezygnacja ze stójki sprawiła, że musiałam jakoś wybrnąć z odszyciem z tyłu przy szyi, które pierwotnie miało być na stójce. Ostatecznie zrobiłam je po swojemu, oczywiście wcześniej podklejając:
  

Kolejnym wyzwaniem okazały się kieszenie wpuszczone w szew. Z jednej strony tkanina, z drugiej podszewka. Pikówka zdecydowanie się do tego nie nadawała, ale o tym musiałam przekonać się sama. No cóż, człowiek uczy się błędach. Ostatecznie wymieniłam pikówkę w kieszeniach na normalną podszewkę.




Po całym weekendzie i kilku wieczorach z maszyną powstało takie coś:

 
 
 
Czy jakbym szyła teraz, zmieniłabym coś? Tak. Czy widzę tu swoje błędy? Tak. Czy będę o nich więcej pisać? Nie ma mowy. Po to szyłam ten płaszcz, by je popełnić i by się na nich czegoś nauczyć. Nie widzę powodu, by się nad nimi rozczulać.

A jeśli chodzi o płaszcz w kontekście mojego nowego ubioru... Polubiliśmy się. Nawet bardzo. Zostanie ze mną na długo.